czwartek, 29 października 2015

Rozdział VII


 „Aby znać człowieka, wystarczy poznać samego siebie; aby poznać ludzi, trzeba żyć pośród nich.”
~ Stendhal (Henri Beyle) ~

Stałam nieco skrępowana pod ostrzałem spojrzeń moich towarzyszy. Patrzyli się na mnie, jak na ósmy cud świata i nie bardzo wiedziałam, co o tym myśleć. Przede wszystkim nie miałam pojęcia, kim jest tropiciel.
- Możecie mi wytłumaczyć, o co wam chodzi i przestać tak wlepiać we mnie gały? - Mój ton był zadziorny. Chciałam, żeby widzieli, że mnie się to nie podoba, podobnie jak to, że mają przede mną jakieś tajemnice.
Naruto od razu się zreflektował i pospieszył z odpowiedzią.
- Tropiciele, to nie byle co. To ludzie, którzy są odporni na techniki mające na celu ukryć swojego właściciela. Możliwe, że ty także jesteś jednym z nich i to wcale nie byle jakim, bo twój dar jest odziedziczony z krwi. Twoja matka, była tropicielem. Jeśli tylko byś zapragnęła, to mogłabyś odszukać każdy przedmiot i osobę nawet na końcu świata.
- Każdy oprócz Artefaktów oczywiście, na nie działa żadna magia i żaden dar - dodał Sasuke obojętnie.
W mojej głowie zapaliła się nagle czerwona lampka. Skoro mogę odnaleźć wszystko, to brata także i nic mi w tym nie przeszkodzi. Musze tylko kierować się tym… czymś.
- Jak mogę korzystać z tej umiejętności? - Pierwsze pytanie, jakie mi się nasunęło, wypłynęło z moich ust niczym pocisk, atakując biednego Naruto.
- Tak, jak zrobiłaś to, gdy zobaczyłaś nas na parapecie twojej szkoły i tak samo, gdy wyczułaś naszą aurę pod domem twojej koleżanki i podobnie, jak zrobiłaś to dziś.
- Ale ja nie zrobiłam niczego szczególnego. - Palnęłam niczego nie ogarniając. W mojej głowie panował mętlik. Miałam przemożną chęć, żeby znaleźć brata, żeby zacząć coś robić w tym kierunku, ale moja niewiedza wytrącała mi karty z rąk.
- Przypomnij sobie, co wtedy pomyślałaś, czego pragnęłaś. - Naruto o dziwo gorąco mnie do tego zachęcał, jakby nie wyczytał moich intencji.
Wtedy przyszło olśnienie. No jasne! Czego pragnęłam w tamtym ciemnym zaułku? Przecież to banalne! Nawet nie musiałam się wysilać. Pomyślałam po prostu, że nie chcę zostać zauważona, a wtedy na lekcji. Pomyślałam: „No pokaż się” i zobaczyłam Naruto i Sasuke.
- Myślałam… - odpowiedziałam cicho.
- Myślałaś? - Spytał zaskoczony i jednocześnie jakby zawiedziony Sasuke.
- Tak. Myślałam o tym, że nie chcę, żeby nas zobaczył.
Naruto roześmiał się po przyjacielsku.
- Och.., Sakura. Od razu, kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś wybrykiem samej Matki Natury.
Moje policzki pokryły rumieńce. Nigdy nie byłam przyzwyczajona do tego, że jestem w czymś dobra, że ktoś mnie docenia, podziwia. Przez krótki moment poczułam się szczęśliwa. Nareszcie gdzieś przynależałam.
- Powinniśmy wrócić do hotelu. - Głos Sasuke sprowadził mnie brutalnie z chmur, na ziemię. - Nie chcę się znów na nich natknąć. Porozmawiamy w hotelu.
Przez wzgląd na bezpieczeństwo nie odkryliśmy się. Bezgłośnie weszliśmy do wynajętego pokoju.
- Cały czas są w mieście. Wygląda na to, że nasze podejrzenia były słuszne. Kamień jest w tutaj. Tamci wznowią poszukiwania jutro. Musimy być o krok przed nimi. Będziemy przypatrywać się ludziom. Założę się, że nasz złodziej pokazał, co potrafi również tej nocy. - Sasuke dokończył swoją relację.
Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Kolejno wchodziliśmy do łazienki.
Westchnęłam błogo, czując gorące strumienie na swojej skórze. Tak dawno myłam się w bieżącej wodzie, że już zapomniałam, jakie to przyjemne uczucie. Kiedy w końcu wyszłam z łazienki, napotkałam wściekłe spojrzenie bruneta.
- Dłużej się nie dało?! - Ofuknięty wyminął mnie i zatrzasnął drzwi od pomieszczenia.
Westchnęłam tylko i wczołgałam się pod kołdrę. Od razu zrobiło mi się cieplutko i wygodnie, a powieki same się zamknęły. Nim się obejrzałam, zasnęłam.
***
Gdy wyszedłem z łazienki ujrzałem pogrążonych we śnie towarzyszy. Naruto pochrapywał głośno, a z jego ust ciekła ślina. Pokręciłem z zażenowaniem głową. Cały Naruto.
Spojrzałem z zazdrością w stronę łóżka i na śpiącą w nim dziewczynę. Na jej ustach widniał delikatny uśmiech. Nie wzruszył mnie ten widok. Wręcz przeciwnie, poczułem, jak coś się we mnie skręca. Różowowłosa miała dla siebie całe, wielkie, wygodne łoże, a my mamy spać na podłodze?!
Ostrożnie wyminąłem śpiącą wilczycę i wślizgnąłem się pod kołdrę. Oj.., nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jej wściekłą minę rano.
***
Wybudziłam się z błogiego snu. Słońce paliło mnie w powieki, ale nie chciałam jeszcze otwierać oczu. Czułam, że jest jeszcze bardzo wcześnie, a do tego było mi tak wygodnie i ciepło. Przeciągnęłam się z rozkoszą i przewróciłam na drugi bok. Pierwszy raz odkąd wyruszyłam w tę szaloną podróż, wreszcie się wyspałam. Znów się przewróciłam, wiedząc, że mam całe łóżko dla siebie. Zaskoczona stwierdziłam, że leżę jedną połową ciała na czymś ciepłym, ale niepasującym twardością do kołdry, czy materaca. Powoli otworzyłam oczy. Para czarnych tęczówek przypatrywała mi się z rozbawieniem i z politowaniem. Zdałam sobie sprawę, że leżę na nagiej klacie Sasuke.
Wyskoczyłam z łóżka, jak oparzona i potknęłam się o śpiącą Lore, przez co upadłam i obiłam sobie boleśnie kość ogonową. Syknęłam z bólu i wściekłości.
Zdezorientowana pobudką Lore nastroszyła się, a jej złociste oczy wypatrywały zagrożenia biegając nerwowo po kątach pokoju. Dopiero, gdy mnie dostrzegła, nieco się uspokoiła.
- Sakura? - Była kompletnie zbita z tropu.
Na widok jej wykrzywionego w dziwny sposób pyska ryknęłam niepohamowanym śmiechem. Nie rozumiałam jak, ale jej „mina” była tak podobna do ludzkiej, że w połączeniu z wilczą sierścią i nosem dawała groteskowy efekt.
Moja złość na Sasuke prysnęła, jak bańka mydlana. Kiedy już zaczęłam powoli się uspokajać, spojrzałam w kierunku winowajcy całego tego zamieszania. Był tak oszołomiony moim zachowaniem, że z twarzy zeszła mu maska opanowania. Nie mogłam się powstrzymać i wciąż leżąc na podłodze śmiałam się w niebogłosy. Dostałam takiego ataku, że śmiałam się przez dobre 10 minut i pewnie śmiałabym się dalej, gdyby nie ból brzucha. Starłam łzy z kącika oka i przeczesałam ręką włosy, doprowadzając je tym samym do porządku. Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy.
Sasuke przyglądał mi się zaintrygowany. Kompletnie go zaskoczyłam. Pewnie spodziewał się z mojej strony wybuchu złości, który zapewne by nastąpił, gdyby nie Lore.
- Sasuke, musze ci przyznać, że masz tupet. Żeby włazić dziewczynie do łóżka i to jeszcze w samych bokserkach, gdy ta jest prawie naga? - Zacisnęłam dłoń na mojej bluzce od piżamy, czując, że pod spodem nie ma stanika. W moich oczach błysnęły szatańskie ogniki. Wymyśliłam, jak się na nim odegrać za ten numer. Chciałam, żeby poczuł się zawstydzony.
Podeszłam do łóżka, zalotnie kręcąc biodrami. Zaskoczyłam go jeszcze bardziej, gdy wczołgałam się z powrotem pod kołdrę. Musiałam poczuć smak zemsty.
Przysunęłam się do niego ostrożnie tak, żeby nie stykać się z jego ciałem i nachyliłam się składając usta.
Oczy chłopaka rozszerzyły się, gdy zrozumiał, co chcę zrobić. Znów musiałam się powstrzymać, żeby się nie roześmiać. Zbliżyłam się jeszcze bliżej. Nasze twarze dzieliło zaledwie 5 centymetrów. Czułam już jego gorący, nierówny oddech i zapach. Uśmiechnęłam się zawadiacko i wystawiłam mu język. Ponownie wybuchłam śmiechem, gdy Sasuke zjechał powoli z łóżka, spadając z łomotem na ziemię.
Dławiłam się powietrzem, które nie mogło dojść do płuc. Lore zawtórowała mi serią krótkich szczeko-śmiechów.
Tylko brunetowi nie było do śmiechu. Poczułam satysfakcję widząc jego urażoną minę.
- Oj chłopczyku.., z kobietami się nie zadziera - powiedziała wesoło, ale z przekąsem Lore.
Sasuke zerwał się z ziemi i bez słowa wszedł do łazienki. Był wyraźnie wściekły, ale nie obchodziło mnie to. Już dawno się tak nie uśmiałam.
Nagle z kąta pokoju usłyszałam chrapanie. Naruto spał, jakby nigdy nic. Pewnie nawet nie drgnął. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wzięłam się za budzenie blondyna.
***
Nie miałem pojęcia, co zrobić, kiedy nagle dziewczyna zaczęła się śmiać. Spodziewałem się wściekłości, a nawet bicia, a ona po prostu leżała na podłodze i się śmiała. Dopiero chwilę później spojrzała na mnie i wybuchła jeszcze gwałtowniejszym chichotem. Jej głos roznosił się po pokoju, niczym muzyka. Nagle wstała i podeszła do mnie, mrugając przy tym zalotnie. Jej oczy błyszczały podejrzanie. Znów kompletnie mnie zaskoczyła gramoląc się do łóżka. Nie byłem w stanie nawet mrugnąć, gdy niemal zetknęła się z moim ciałem. Nigdy nie przewidziałbym jej kolejnego kroku. Nachyliła sie nade mną, a jej różowe włosy łaskotały mnie w policzki. Myślałem, że mnie pocałuje i chociaż tego nie chciałem, nie mogłem się ruszyć. W nozdrza uderzył mnie jej słodki, kwiatowy zapach. Moje zmysły szalały. Ta idiotka rozpaliła we mnie pożądanie. Nie mogłem zrozumieć, jak jej się to udało. Kiedy myślałem, że w końcu to zrobi, ona pokazał mi język.
Zsunąłem się z łóżka nie zdając sobie sprawy, że jestem już na jego krawędzi, Huknąłem plecami o podłogę, a te zapiekły boleśnie. Usatysfakcjonowane spojrzenie dziewczyny rozwścieczyło mnie. Moja duma została urażona przez tę małą, irytującą dziewuchę. Zgarnąłem ubranie i wszedłem do łazienki, zatrzaskując drzwi. Miałem ochotę zmiażdżyć coś gołymi rękami.
***
Po tym, jak udało nam się obudzić Naruto, wyruszyliśmy na miasto. Przechadzaliśmy się we czwórkę po chodnikach, podsłuchując rozmowy innych ludzi. Weszliśmy w kolejną uliczkę. Do moich uszu dobiegł kobiecy lament. Patrzyłam w stronę, skąd dochodziły łkania. Ciemnowłosa kobieta, która miała jakieś 20-25 lat, klęczała przed witryną jednego ze sklepów. Domyślałam się, że jej własności. Odkryłam się i podeszłam do kobiety nie zważając na protestujące szepty towarzyszy.
- Proszę pani, nic pani nie jest? Co się stało? - Mój głos zmiękł. Nie mogłam patrzeć na jej wielkie łzy. Ogarnęła mnie potężna fala współczucia i chęci pomocy, której nie mogłam zwalczyć.
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi zapuchniętymi, zrozpaczonymi oczami.
- Wszystko…, wszystko skradziono. Wszystko zdewastowano. - Powiodłam wzrokiem za jej wyciągniętym palcem. Szok sprawił, że zamarłam.
W witrynie sklepu zoologicznego ziała wielka dziura. Szyba pękła tworząc pajęczynę w miejscach, gdzie jeszcze się trzymała. W pomieszczeniu panował istny bajzel. Cały asortyment: pożywienie, żwirek, miski, obroże były rozwalone wszędzie. Ale nie to było najgorsze. Na zwisającym z sufitu wiatraku ktoś zawiesił za ogony szczury i myszoskoczki. Z ich rozprutych ciałek wystawały wnętrzności. Na ladzie leżały inne gryzonie, a króliki i świnki morskie ktoś utopił w akwariach, w których pływały już martwe ryby. Ptaki, które wciąż siedziały w klatkach nie posiadały piór. Ktoś powyrywał je razem ze skórą. Nie mogłam na to patrzeć. Ból i strach tych zwierząt wciąż unosił się w powietrzu. Odwróciłam wzrok, a moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści.
- Kto mógł być aż tak okrutny? - Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mówię na głos.
Kobieta zaszlochała jeszcze głośniej.
- Naraziłam się pewnemu mężczyźnie. Jednak nie mogłam postąpić inaczej. A on… on nasłał na mnie niewidzialnego złodzieja.
Zmarszczyłam brwi. Kobieta swoimi słowami odciągnęła mnie od myśli o zwyrodnialcach.
Kamień. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Rozejrzałam się wokół siebie i przy okazji sprawdzałam aury w pobliżu. Mieliśmy szczęście. Ludzi Madary jeszcze tu nie było. Jednak to nie oznaczało, że wkrótce się nie zjawią.
- Chodźmy stąd - szepnęłam.
Kobieta pozwoliła podnieść się z ziemi. Otarła łzy i przyjrzała mi się.
- Jestem Nikyo.
- Sakura. - Uścisnęłam jej dłoń. - Mieszkasz w pobliżu?
- Kilka domów dalej. - Wzdrygnęłam się na myśl, ze musze przejść te kilka metrów, kiedy tak rzucam się w oczy swoimi włosami.
- Dobrze. Odprowadzę cię. - Spojrzałam kątem oka na stojących kawałek dalej niewidzialnych towarzyszy. Naruto skinął mi głową. Poszli za nami.
Weszłam z kobietą do jej mieszkania. Do jej nóg od razu dopadła mała dziewczynka. Miała ten sam kolor włosów, co Nikyo.
- Dlaczego tak szybko wróciłaś siostrzyczko? - Jej cieniutki głosik był jednocześnie zaniepokojony i podekscytowany. Dziewczynka miała może 10 lat.
Widziałam jak warga kobiety drży płaczliwie, ale widząc spojrzenie siostry, uśmiechnęła się ciepło. Otworzyłam szeroko oczy. Nigdy nie byłabym w stanie tak perfekcyjnie ukryć bólu.
- O nic nie musisz się martwić. Idź do siebie.
Dziecko pokiwało głową i zniknęło nam z oczu. Wyglądało na to, że zabrało też ze sobą opanowanie kobiety.
- Powiedz mi Nikyo, co się stało. Spróbuję ci pomóc.
Gestem ręki kobieta zaprosiła mnie do stolika.
- Trzy lata temu straciłyśmy rodziców. - Nie mogłam uwierzyć, że tak szybko wzbudziłam w kobiecie zaufanie. Myślałam, że będę musiał ją długo przekonywać do zwierzeń. Jednak nie. - Wtedy miałam już 18 lat i byłam pełnoletnia. Obiecałam zaopiekować się Riyo. - Zrozumiałam, że to imię jej siostry. - Chciałam dać jej to, co otrzymałam od moich ukochanych rodziców. - Jej głos był pełen udręki. Niemal czułam, przed jakimi trudnymi wyborami i decyzjami musiała stanąć. - Przejęłam więc sklep i zaczęłam pracować, by móc nas utrzymać. Żyło nam się całkiem przyzwoicie. Ostatnio jednak zainteresował się mną pewien mężczyzna. Ma na imię Itsuki, czarne, średniej długości włosy z czerwonymi, farbowanymi pasemkami i zielone oczy. jest trzy lata starszy ode mnie. Wpadłam mu w oko. Czarował mnie i adorował. Nie powiem.., było mi nawet miło, dopóki to nie przerodziło się w obsesję. Codziennie przychodził do mojego sklepu, czasem też do domu. Wiem, że jest we mnie szaleńczo zakochany, ale ja tego nie czuję. No i niedawno zaproponował mi małżeństwo, a gdy odmówiłam wściekł się. Krzyczał, że jak śmiałam bawić się jego uczuciami, kiedy ja nawet nie wykazywałam zainteresowania. - Nikyo westchnęła ciężko. - Myślę, że to po prostu chory człowiek. Domyślam się, że to on nasłał na mój sklep niewidzialnego złodzieja, który pojawił się nie dawno w naszym mieście. Wiedział ile znaczy dla mnie sklep, że to nasze źródło utrzymania. - Zasłoniła dłońmi twarz. Domyślałam się, że znowu płacze.
Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam ją delikatnie po głowie.
- Nie martw się. Pomogę ci. Powiedz mi coś więcej o tym złodzieju. - Głównie to o to mi chodziło, ale nie mogłam tego po sobie okazać.
- Wątpię, żebyś potrafiła pomóc. Ten człowiek… On wydaje się nawet nie istnieć. Okrada nasze miasto i nikt nie może go złapać. Pewna kobieta mówiła mi, że ona patrzyła z ukrycia i widziała, jak znika, a różne przedmioty są niszczone. Ja… myślałam, że to brednie. Nie wierzyłam w nie, dopóki Itsuki mi nim nie pogroził. Ba wtedy też myślałam, że to kłamstwa. Dopiero dziś… Przecież to nie możliwe…
Coraz mniej uważnie słuchałam kobiety. Powtarzałam w myślach jej słowa. Itsuki groził jej tym człowiekiem, a to by znaczyło, że go zna. Położyłam dłoń na ramieniu kobiety.
- Proszę. Powiedz mi, czy wiesz, gdzie mieszka Itsuki? Gdzie pracuje?
Kobieta skinęła głową.
***
Pędziliśmy kolejnymi ulicami. Chcieliśmy dotrzeć jak najszybciej pod wskazany przez kobietę adres. Musieliśmy być tam szybciej, niż wszyscy inni. Dokładnie obserwowałem oczami otoczenie. Starałem się wychwycić obecność ludzi Madary. Jednak miałem świadomość, że to nie będzie proste. Tropiciel może ukryć swoich towarzyszy i tylko drugi tropiciel może go wyczuć, czy zobaczyć. Jednak, to co tyczyło się Sakury, nie tyczyło się nas.
Dziewczyna cały czas zaciskała nerwowo dłonie. Przypatrywałem się jej zaintrygowany. Nie sądziłem, że może mieć w sobie tyle troski i ciepła, żeby pocieszać całkiem obcą osobę. Nigdy bym nie podszedł do tej kobiety, a ona zrobiła to bez wahania. Wcale się nie zastanawiała.
Wiedziałem, że to było kompletnie nierozważne, ale z drugiej strony… mało kogo jest stać na zaangażowanie w sprawę innego człowieka. Co więcej opłaciło jej się to. Dostała w zamian niezbędne informacje.
Czułem, jak coś wewnątrz mnie pęka. Sakura pokazała mi dzisiaj, co to znaczy być człowiekiem. Przypomniała mi coś, o czym dawno zapomniałem. O swojej duszy. Przetarłem nerwowo oczy. Wtedy w lesie, kiedy chciałem zabić Lore.., jej słowa mnie poruszyły. Nie chciałem się z nią zgodzić. Wmawiałem sobie, że ona jest tylko głupią dziewuchą i ignorowałem wyrzuty sumienia. Teraz wiem, że miała racje. Stałem się równie barbarzyński, jak ludzie z tego świata. Zapomniałem kim jestem.
Uśmiechnąłem się do siebie w myślach. Czas zrobić, co mamy do zrobienia i się zmywać.
***
Bez pukania weszliśmy do mieszkania Itsuke. W jego domu panował bałagan. Rzeczy były porozrzucane po mieszkaniu, a gdzie niegdzie walały się puste butelki po sake. Na sfatygowanej kanapie leżał ledwo przytomny mężczyzna z włosami w czerwone pasemka. Zatkałam nos czując odór brudnego cielska i alkoholu.
Sasuke nie miał zamiaru bawić się w ceregiele. I bardzo dobrze. Nie miałam dla tego człowieka nawet grama współczucia.
Brunet chwycił mężczyznę za koszulę i potrząsną nim. Głowa człowieka opadała raz w jedną stronę, raz w drugą. Dopiero, kiedy Sasuke wymierzył mu solidny cios w twarz, ten oprzytomniał lekko. Odparł coś bełkotliwie i złapał się za policzek. Z jego wargi spływała krew.
- Powiedz nam, gdzie jest niewidzialny złodziej. Gdzie mieszka. - Sasuke mimo wściekłości był perfekcyjnie opanowany.
Odpowiedziała mu cisza.
- Naruto przynieś wiadro wody. Tylko zimnej! - krzykną jeszcze za przyjacielem, zanim ten zdążył wybiec z pokoju.
Sasuke rzucił patykowatym ciałem o kanapę. Chwilę później mężczyzna wrzasnął czując lodowaty strumień wody na twarzy. Jego oczy otworzyły się szeroko z przerażenia.
- Kim jesteście?! Czego ode mnie chcecie?! - Najwidoczniej panika i stan upojenia alkoholowego nie pozwalały mu normalnie myśleć.
- Chcemy informacji. Jeśli nam powiesz zostawimy cię, ale jeśli nie… - Sasuke wyjął swoją katanę. - Zafunduję ci bliskie spotkanie z tym. Więc jak?
Itsuki zaczął się trząść. Nie zgadzałam się z Sasuke. Całym ciałem rwałam się, żeby włoić temu kolesiowi jeszcze ze trzy razy. Nie chciałam, żeby znów zrobił coś Nikyo i jej siostrze.
Sasuke znowu złapał go za fraki z groźnym błyskiem w oczach. Potrafił być naprawdę przerażający.
- Już wam mówię, tylko nie róbcie mi krzywdy… - jęknął błagalnie. - Ten gość, którego szukacie nazywa się Ren Abukara. Mieszka…
- Naruto, czy on nie kłamie? - zapytałam szeptem.
- Nie. Sprawdzam go cały czas.
Skinęłam głową.
Sasuke puścił Itsuke, który wyraźnie odetchnął.
Sasuke, Naruto i wciąż niewidzialna Lore odwrócili się do wyjścia, ale ja wciąż stałam wpatrując się w tę nędzną kreaturę. Miałam ochotę roznieść go w pył.
- Sakura? - Naruto zatrzymał się, a razem z nim pozostali towarzysze. - Chodź już.
Powoli pokręciłam głową.
Dwoma szybkimi krokami doskoczyłam do Itsuke i wymierzyłam mu cios w twarz. Poczułam, jak pod moją pięścią chrupnęła kość.
- Posłuchaj mnie ty oślizgła larwo! - Warknęłam przez zaciśnięte usta. W moich oczach musiała odbijać się ogromna wściekłość, bo facet zamiast się na mnie rzucić jeszcze bardziej się skulił. - Jeśli zbliżysz się jeszcze raz do Nikyo, znajdę cię i wypruję z ciebie flaki! Rozumiesz!? - Kolejnym ciosem złamałam mu żebro. - ROZUMIESZ?! - Znów chciałam o uderzyć, ale ktoś mnie powstrzymał. Myślałam, że to Naruto, ale nie. To Sasuke zaciskał palce na mojej pięści.
- Sakura - powiedział powoli, patrząc mi głęboko w oczy. - On już zrozumiał swój błąd i więcej tak nie postąpi. - Czułam jak jego słowa zduszają moją wściekłość. - Wystarczy już. Szkoda brudzić sobie ręce.
Zamrugałam kilka razy nieco otumaniona. Moja wściekłość ulotniła się gdzieś, zostawiając tylko mały płomień. Zrozumiałam, że Sasuke użył na mnie swoich umiejętności.
Odetchnęłam głęboko i wyprostowałam się. Ostatni raz spojrzałam na przerażoną kupę mięcha na kanapie i wyszłam z cuchnącego mieszkania mając nadzieję, że więcej tam nie wrócę.
- Musimy się pospieszyć - powiedział Sasuke. - Ludzie Madary drepczą nam po piętach. Czuję ich. Są blisko. - Ostatnie zdania zabrzęczały nam tylko w głowach. Nasi prześladowcy nie mięli się dowiedzieć, że wiemy o ich towarzystwie.
Przełknęłam głośno ślinę. „Pokaż się.”
Strach ścisnął mi gardło, gdy zobaczyłam ledwo widoczny zarys dwojga z nich schowanych za rogiem jednego z budynków. Szykowała się zażarta walka o Kamień Niewidzialności…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz