Odkąd sięga pamięcią szła przez życie sama, nie zważając na upływ
czasu i ludzi obok siebie. Jako dziecko rozpaczliwie starała się zabiegać o
uwagę, zasłużyć na szacunek i odnaleźć się w pokrętnej, brutalnej
rzeczywistości. Jako nastolatka próbowała uporać się ze swoją tragedią,
dochodziła do swoich wartości i ukryła uczucia przed światem… a nieraz i przed
samą sobą. Jako pełnoletnia osoba, wkraczająca na drogę dorosłości, zdała sobie
sprawę, że nie tego w życiu pragnęła i wszystko, co tak rozpaczliwie starała
się uzyskać, pociągnęło ją na dno. Wcale nie podobała jej się własna
bezuczuciowość i gruboskórność.
Zatraciła się. Nie miała rodziny, bliskich, przyjaciół. Jej życie było
puste i nic nieznaczące.
Szła brzegiem morza po piaszczystej plaży. Nagrzany, złocisty piasek
parzył jej stopy. Patrzyła, na powoli chowające się za horyzontem rumiane
słońce, które oświetlało czerwoną łuną bezchmurne niebo. Uśmiechało się do niej
przyjaźnie, mówiąc, że juto też będzie piękna pogoda. Wiatr bawił się jej
długimi włosami i podrywał w zabawie kolorową sukienkę. Był jak małe dziecko
myślące tylko o zabawie i figlach. Fale, córki morza, uparcie starały się
liznąć nogi dziewczyny słoną wodą. Wydawały się szemrać delikatną melodię,
opiewającą potęgę oceanu. Co jakiś czas z oddali dobiegał ją słodki śmiech mew,
odlatujących na noc do swoich gniazd. Natura była jej sprzymierzeńcem.
Chciałaby móc wzbić się w powietrze jak ptak. Otrząsnąć z łańcuchów
ludzkiego cierpienia, rozłożyć skrzydła i lecieć w przestworza niesiona
podmuchem wiatru. Bez pamięci. Bez wspomnień. O ile łatwiej byłoby nie
pamiętać!
Zamknęła oczy wzdychając smutno. Opadła lekko na ziemię, a piasek
otulił ją opiekuńczo swoimi ramionami. Zanurzyła rękę w sypkich drobinkach i ze
zdziwieniem odkryła, że trzyma w dłoni coś ciężkiego, zupełnie niepasującego
wagą nawet do kamieni. Zacisnęła palce na ów przedmiocie i wyjęła go z piachu. Ujrzała
najprawdziwszy złoty łańcuszek, a na nim zawieszoną okrąglutką perłę o bardzo
nie typowym biało-czarnym kolorze i niezwykle gładkich brzegach.
Popatrzyła na nią oczarowana. Pokierował nią impuls. Palce same
znalazły zapięcie. Piękny naszyjnik cudnie uszlachetnił zagięcia jej obojczyków.
Obserwowała jeszcze magiczny spektakl zachodu słońca, aż to utonęło w
morzu i ucichła gra świateł, po czym udała się do domu.
Nie zdawała sobie sprawy jak wielkie niebezpieczeństwo ściągnęła na
siebie, znajdując Perłę Wskrzeszenia…
Jej! Wróciłaś!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie... i cieszę się, że powoli je uzupełniasz <3
O matko. Cholernie mnie to zaciekawiło. Pochłonęłam prolog w mgnieniu oka - oczarowująca jest Twoja twórczość.
OdpowiedzUsuńJuż wyczuwam interesującą historię i wspaniale rozwiniętą fabułę. Obym się nie myliła, chociaż ciężko się pomylić względem treści napisanej przez Ciebie, Ikula ;)
Lecę czytać pierwszy rozdział + dodaję do obserwowanych.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny~! ;3
Witam,
OdpowiedzUsuńpoczątek bardzo ciekawy, impuls nią pokierował każąc założyć ten naszyjnik, ciekawe jak dalej to poprowadzisz... idę czytać dalej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie