Weszłam razem z Naruto
głębiej w las. Chłopak, chyba chciał nam zapewnić trochę prywatności. Stanął
przede mną z poważną miną.
- Mam nadzieję, że
jesteś pojętna, bo musisz się wszystkiego nauczyć jak najprędzej.
Skinęłam głową,
kalkulując w myślach jak mi idzie nauka.
- Lekcję historii masz
za sobą. Przeczytałaś jedną z ksiąg Atlantydy. To powinno na razie wystarczyć.
Nic nie odpowiedziałam.
Usiadłam tylko na trawie, czując, że trochę to potrwa.
- Nie możesz po sobie
pokazać, że masz perłę przy sobie. Jeśli ktoś się o tym dowie, to nie wyniknie
z tego nic dobrego.
Dobrze to rozumiałam.
Jeśli wieść, że posiadam perłę rozniosłaby się, to zaczęłyby się zmasowane
ataki na moją osobę. Po raz kolejny przeklęłam się w duchu za to, że znalazłam
jeden z Zaginionych Artefaktów.
- Musisz strzec perły
jak oka w głowie. Jeśli dostanie się w niepowołane ręce, może spowodować dużo
złego. Jak sama nazwa perły wskazuje można nią wskrzesić umarłych, ale to nie
wszystko. Dusze, które zostały przyzwane mogą posiąść ciało i są one całkowicie
zależne od woli posiadacza artefaktu. Mogą przekazać przyzywającemu swoją
mądrość i siłę, a także niektóre z posiadanych zdolności.
Przełknęłam głośno
ślinę. Aż do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak potężną rzecz mam na szyi.
- Czy to oznacza, że ja
też mogę przyzywać zmarłych? - Mimowolnie pomyślałam o swoich rodzicach.
- Tak.., ale Sakura… .
- Spojrzał na mnie błagalnie. - Jeśli nie masz pojęcia, jak odpowiednio używać
Reiki, to może być dla ciebie i twojego otoczenia niebezpieczne. Dlatego zanim
będziesz mogła użyć perły, będę musiał cię wszystkiego nauczyć.
Nie podobało mi się to,
ale najwyraźniej nie miałam w tej sprawie nic do powiedzenia.
Westchnęłam ciężko,
zgadzając się z blondynem jednym skinięciem głowy.
- Dlatego też pierwsze,
czego się nauczysz, to panowanie nad Reiki i wykorzystywanie jej w odpowiedni
sposób. Dzięki Reiki można zrobić dużo niesamowitych rzeczy. Ona jest wszędzie
wokół ciebie i w tobie. Tej Reiki, którą masz w sobie musisz używać do
kontrolowania Reiki na zewnątrz. Zaczniemy od prostych rzeczy. Wiedz, że nie wszystko
musi ci się od razu udać. Każdy jest inny i od niego samego zależy, co będzie
potrafił. Nie wszystkiego możesz się nauczyć. Każdy jest ograniczony przez to,
jaki się urodził. Na przykład nie wykonasz klona, co ja potrafię, ale ja
natomiast nie będę nigdy panował nad żywiołem ziemi.
Kiwnęłam głową na znak
zrozumienia.
- Dobra, a teraz się
skup. Skumuluj Reiki na podeszwach stóp i spróbuj wejść na drzewo nie
wspierając się rękoma…
Zacisnęłam zęby. O ile
chodzenie i skakanie po drzewach szło mi całkiem nieźle, to kolejne zadanie,
które zlecił mi Naruto nie było już tak łatwe. Za Chiny nie mogłam stać się
niewidzialna.
***
Westchnąłem głęboko,
patrząc w kierunku, z którego dochodziły krzyki zirytowanej dziewczyny.
Szczerze mówiąc, to miałem z tego niezły ubaw. Sakura męczyła się nad czymś, co
małe dzieci robiły w wieku ośmiu at.
Może nie powinienem podglądać,
ale byłem znudzony. Skumulowałem Reiki i wyostrzyłem swoje zmysły.
- Dobra jeszcze raz. -
Zacisnęła zęby, ponownie próbując stać się niewidzialną. Dopiero przy czwartej
próbie w końcu udało jej się osiągnąć cel.
- Brawo Sakura! - Zakrzyknął
Naruto.
Chłopak nie zauważył,
co dziewczyna planuje, ale ja zobaczyłem odciski jej stóp na trawie. Dziewczyna
stanęła za przyjacielem i skoczyła mu na plecy z dzikim okrzykiem. Naruto runął
jak długi.
- Sakura, co ty
wyprawiasz? - Zapytał kompletnie zaskoczony, masując obite ciało.
- To za znęcanie się
nade mną. - Ujawniła się. Siedziała na gałęzi drzewa, pokazując Naruto język.
- Dobra, złaź stamtąd.
Spróbujemy czegoś innego.
Dziewczyna z gracją
dzikiego kota zeskoczyła z drzewa. Byłem zdziwiony jej sprawnością fizyczną.
Wyglądało na to, że powoli zaczynała się w tym wszystkim odnajdywać. Z chytrym
uśmieszkiem obiecałem sobie, że nie zazna spokoju, kiedy ja będę ją trenować.
***
Dni mijały mi
spokojnie. Do wieczora ćwiczyłam z Naruto coraz to nowe rzeczy. Sama byłam
zaskoczona, z jaką łatwością przychodzą mi niektóre z nich. Czasami czułam,
jakbym robiła coś podobnego wcześniej. Domyślałam się, że to moja przeszłość
dawała o sobie znać. To znaczyło, że czas spędzony w Akademii, za czasów
dzieciństwa nie poszedł do końca na marne.
Po dwóch dniach
przenieśliśmy się w kolejne miejsce, odwiedzając przy okazji jedno z miast.
Niestety nic w nim nie znaleźliśmy. Tydzień później Naruto obwieścił mi, że
podstawy mam już za sobą. Codziennie ćwiczyłam z Naruto to, czego do tej pory
udało mi się nauczyć, a także całkiem nowe rzeczy.
Sasuke wciąż patrzył na
mnie nieprzychylnym wzrokiem i poza zgryźliwymi uwagami praktycznie się do mnie
nie odzywał. Zdążyłam się już oswoić z myślą, że Lorelei została moją
opiekunką. Wilczyca praktycznie nie odstępowała mnie na krok, a za każdym razem,
gdy Sasuke mnie obrażał, patrzyła na niego morderczo. Zdarzało jej się też na
niego warczeć.
W ten sposób upłynął
nam cały miesiąc. Dni robiły się coraz krótsze, a noce zimniejsze. Zbliżała się
zima. Co noc marzłam. Nawet pomimo obecności wielkiego cielska wilczycy w
namiocie, zdarzało mi się szczękać zębami. Na początku listopada w końcu
powiedziałam, dość.
- Chłopaki, jest
lodowato. Nie zamierzam kolejnej nocy spędzić w lesie - warknęłam zła, drżąc.
Lore stanęła obok mnie, nerwowo poruszając przy tym skrzydłami. Wyczuła tę
ciężką, jak ołów atmosferę, która panowała między nami.
- W takim razie, gdzie
twoim zdaniem powinniśmy pójść? - Zapytał z kpiną brunet.
- Pójdziemy do
najbliższego miasta i zamieszkamy w jakimś hotelu.
- Tak? A co powiedzą
właściciele, kiedy zobaczą wielkiego, uskrzydlonego wilka? Pomyślałaś o tym?
Zerknęłam kątem oka na
oburzoną Lore.
- Coś wymyślę. -
warknęłam. Płomienie podtrzymywane przez towarzyszy strzeliły gwałtownie do
góry.
- Nie wściekaj się tak,
bo zaraz znów będę musiał iść po drewno - zakpił.
Uśmiechnęłam się do
niego uroczo. Zaskoczyłam i zdekoncentrowałam go tym gestem, a potem ogień
strawił drzewo zostawiając sam popiół. Pomarańczowe języki zgasły.
- Ups.., wybacz -
szepnęłam z udawaną skruchą.
Kiedy już miałam się
odwrócić i odejść poczułam bolesny uścisk na ramieniu.
- Puszczaj mnie! -
Krzyknęłam do Uchihy, ale on ani myślał, żeby to zrobić.
- Myślisz, że jesteś
niewiadomo kim i wszystko ci wolno?! - Widziałam w jego oczach ogromną
wściekłość. Nie sądziłam, że da się do tego stopnia wyprowadzić z równowagi. -
Dla twojej informacji; nie jesteś na wakacjach. Może dla odmiany zamiast
wszystko utrudniać, zaczęłabyś pomagać. I bez twoich humorków jest trudno.
Jesteś irytującą dziewuchą!
Odwróciłam wzrok, nie
chcąc patrzeć mu w oczy. Jego słowa uraziły mnie bardziej, niż miały w istocie.
Sasuke chciał mi tylko przemówić do rozumu, ale nieświadomie uwolnił morderczą
lawinę.
W mojej głowie
zaszumiały dawno wypowiedziane słowa, które zepchnęłam w najciemniejsze
zakamarki swojej duszy: „Nie jesteś do niczego potrzebna. Jesteś tylko nic nie
wartym bachorem, jak ich wiele. Byłoby lepiej, gdyby nie było na świecie
takich, jak ty.”
Moje oczy rozszerzyły
się, kiedy umysł zalały mroczne wspomnienia. Te oczy, te wściekłe, lodowate,
szare, podkrążone, przekrwione oczy wpatrujące się we mnie z nienawiścią,
pogardą i obrzydzeniem.
Zamknęłam oczy. Nie
zważając na wbijające się w moją rękę palce, wyrwałam się z uścisku, tym samym
powodując, że na ramieniu wystąpiły mi krwawe pręgi.
Nie! Nie dotykaj mnie!
Cała trójka towarzyszy
wpatrywała się we mnie z przerażeniem.
***
W głowie krążył mi jej
rozhisteryzowany krzyk. Nie rozumiałem, co zrobiłem. Co sprawiło, że
zareagowała w ten sposób.
- Sakura? - Naruto
próbował podejść do dziewczyny, ale ta cofnęła się od razu, niczym zagonione w
pułapkę zwierze.
Widziałem w jej oczach
przerażenie i nieufność.
Tym razem Lore spróbowała,
ale z podobnym efektem. Tym razem dziewczyna upadła na ziemię kuląc się.
- Zostaw mnie! Zostaw.
Nie, nie. - Jej błagalny jęk zmienił się w łkanie. - Błagam, już nie będę.
Przyrzekam… - Ostatnia głoska zlała się z przerażającym krzykiem bólu.
Jej ciało drżało
jeszcze przez chwilę, a potem zapadła cisza. Nikt się nie poruszał. Naruto stał
jak wryty próbując wtargnąć do jej umysłu.
- Co to było? -
szepnąłem.
Naruto przełknął ślinę.
Lore podbiegła do
dziewczyny szturchając ją nosem.
- Sakura… - sapnęła. -
Sakura, dziecko, co oni ci zrobili?
W ślad za wilczycą
podeszliśmy ostrożnie do dziewczyny. Leżała na ziemi, a spod jej zaciśniętych
powiek wypływały łzy.
- Lore? - Naruto nie
wiedział jak postąpić.
- Zemdlała. Weź ją do
namiotu.
W czasie, gdy Naruto
wtaszczył dziewczynę do namiotu, Lore wciąż stała ze spuszczonym łbem.
W końcu na mnie
popatrzyła. Wyczułem, że wcale nie ma dobrych zamiarów.
Warczała przeciągle
przez zaciśnięte zębiska podchodząc coraz bliżej mnie.
- Posłuchaj mnie
uważnie. Jeśli jeszcze raz doprowadzisz ją do takiego stanu, to przysięgam, że
rozerwę cię na strzępy. - Wiele razy w swoim życiu widziałem skrzyste wilki.
Były czymś na kształt opiekunów rodziny, którą wybierały. Nigdy nie widziałem
żadnego tak rozjuszonego. Teraz rozumiałem, dlaczego były tak cenione na
Atlantydzie. Potrafiły bronić osoby, którą chroniły, nawet za cenę utraty
życia.
Patrzyłem niewzruszony
na jej ciężko oddychające ze wściekłości ciało. Nie chciałem okazać, że czuję
wyrzuty sumienia.
Naruto stanął z powrotem
obok nas.
- Chyba wiem, co to
było. Widziałem to już w jej umyśle. To były jej wspomnienia zza czasów domu
dziecka. - Naruto zacisnął pięści. - Dzisiaj nie przepuściła mnie przez
barierę. Stworzyła ją nieświadomie. Ach.., gdyby tylko poprzedni kwiat wiśni to
widział… - westchnął.
Lore prychnęła wściekła.
- Bili ją. Nienawidzili
za to, kim jest, za to, że nieświadomie używała magii. - Czułam wspomnienie jej
bólu.
Odruchowo spojrzałem w
stronę namiotu.
Świetnie, jeszcze tego
brakowało, żebym zaczął jej współczuć.
Bez słowa poszedłem w
las, żeby nazbierać drewna i opanować chaotycznie krążące myśli.
***
Obudziłam się. Ranne
słońce przebijało się przez materiał namiotu, oświetlając jego wnętrze. Leżałam
chwilę, próbując przypomnieć sobie, co wydarzyło się po wczorajszej kłótni z
Sasuke.
Wstrząśnięta
przypatrywałam się wspomnieniom. Ten obezwładniający ból i przerażenie. Z moich
oczy znów popłynęły łzy. Ach.., przecież miałam o tym nie myśleć, nigdy do tego
nie wracać.
Lore wcisnęła pysk do
namiotu, a widząc, co robię weszła całkiem.
- Moja mała… -
zamruczała.
Wtuliłam się w jej
ciepłą szyję, chowając wspomnienia z powrotem w głąb siebie. Kiedy w końcu się
uspokoiłam i doprowadziłam do porządku, wyszłam na zewnątrz. Przeciągnęłam się
i razem z Lore poszłyśmy się wykąpać do pobliskiego strumyka. Po powrocie
ujrzałyśmy złożony obóz.
- Przenosimy się? -
Zapytałam zaskakując tym samym Naruto, który mnie nie zauważył.
- O Sakura.., już
wstałaś. - Podrapał się po szyi próbując udawać rozluźnionego. - Tak,
zgodziliśmy się z Sasuke, że trzeba przeczekać zimę w jakimś cieplejszym
miejscu.
- Naruto… - spojrzałam
mu z powagą w oczy. - Nie musisz udawać. Ja.., przepraszam za wczoraj. - Kątem
oka spojrzałam na bruneta, który też mi się przyglądał.
Blondyn chciał
zaprzeczyć, ale powstrzymałam go krótkim skinięciem ręki.
Odwróciłam się i
podeszłam do miejsca, gdzie było ognisko. Zamknęłam oczy skupiając Reiki. Tym
razem wiedziałam już nieco więcej i udało mi się sprawić, żeby małe źdźbła
trawy wzrosły. Wcale nie spodziewałam się pozytywnego efektu, dlatego, kiedy
otworzyłam oczy, siedziałam przez chwilę zaskoczona.
Minutę później poczułam
na ramieniu gorący oddech wilczycy.
- Sakura… - powiedziała
niedowierzając.
Uśmiechnęłam się do
siebie i pomogłam dalej składać obóz.
Weszliśmy do hotelu,
który znajdował się w głębi miasta. Lore, dzięki Naruto szła obok nas
niewidzialna. Sasuke również ukrył się przed ludzkim wzrokiem. Zamierzaliśmy
wynająć pokój tylko dla dwóch osób, przede wszystkim dla wspólnego
bezpieczeństwa, a także z powodu małych funduszy, które posiadaliśmy.
Podeszliśmy
bezszelestnie do recepcjonisty.
- Dzień dobry. -
Mężczyzna, aż podskoczył na siedzeniu i wyjrzał znad czytanej gazety.
- Ach.., dzień dobry,
ale mnie państwo nastraszyli. - Siwy staruszek uśmiechnął się przymilnie.
- Poproszę pokój dla
dwóch osób. - Uśmiechnęłam się do niego opierając przy tym o ladę, żeby mógł
dobrze widzieć mój biust.
Mężczyzna ślinił się na
mój widok. Wiedziałam, że poskutkowało. Odliczył nam kwotę, a ja zapłaciłam.
Nachyliłam się do
przodu, tym samym dając znać staruszkowi, żeby zrobił to samo.
- Jakby ktoś nas
szukał, to pan nic nie wie. - Mrugnęłam do niego filuternie.
- Nie ma sprawy. -
Mężczyzna był niemal ubezwłasnowolniony.
Uśmiechnęłam się do
niego ostatni raz i ruszyliśmy w kierunku pokoju. Kiedy znaleźliśmy się w
pomieszczeniu, niemal wybuchłam śmiechem.
- Co to było? - zapytał
oniemiały Naruto.
- Środki bezpieczeństwa
- odparłam spokojnie.
Sasuke i Lore odsłonili
się. Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową.
Rozlokowaliśmy się w
pokoju. Naruto z Sasuke rozłożyli śpiwory na podłodze, zostawiając łóżko do
mojej dyspozycji.
Postanowiliśmy rozejrzeć
się po mieście. Ukryliśmy Lore i wyszliśmy z hotelu. Udaliśmy się do baru na
ciepły posiłek. Siedzieliśmy w ciszy, jedząc. Nagle ze stolika obok, doszła do
moich uszu rozmowa. Grupa mężczyzn rozmawiała o czymś przejętymi głosami,
dlatego zwróciło to moją uwagę.
- Mówię poważnie. Ten
złodziej pojawia się, zabiera to, na czym mu zależy i znika. Nikt go do tej
pory nie widział, ale schemat się powtarza. Za każdym razem, gdy domowników nie
ma w domu, ten typek włazi i kradnie. Aż wszystko się we mnie gotuje, jak o tym
myślę. Sam boję się o swoje mieszkanie. - To ten głos mnie zaalarmował, był
pełen przestrachu.
- Nie bądźcie głupi.
Prędzej, czy później go złapią. Przecież koleś nie może stać się od tak
niewidzialny. - Kumpel, próbował uspokoić towarzysza.
- No nie wiem. Wygląda
na to, że dobrze zna się na swoim fachu.
- Ta.., albo naprawdę
znika. - Zaśmiał się drugi.
Zaintrygowana
przysłuchiwałam im się jeszcze przez chwilę, ale mężczyźni zmienili temat.
Zauważyłam, że chłopaki też siedzieli skupieni.
- Czy myślimy o tym
samym? - zapytałam z nadzieją.
- Nie wiem, ale
poczekajmy z tym myśleniem, aż znajdziemy się w gdzie indziej. - Sasuke myślał
trzeźwo. Miał racje. Ściany mają przecież uszy.
Nie mogłam się
doczekać, aż znajdziemy się w hotelu.
Sasuke zamknął drzwi i
nałożył na ściany barierę, która miała nie przepuszczać dźwięków, a co za tym
idzie nie pozwoliła podsłuchiwać.
- Myślicie, że chodzi o
kolejny z Zaginionych Artefaktów? - zapytała zaintrygowana, Lore.
- Nie jestem pewny. -
Naruto z przejęcia zaczął chodzić w te i powrotem po pokoju. - Może to być
Kryształ Niewidzialności, ale równie dobrze zwykły, nieuchwytny złodziej.
Ostatnie, co
usłyszałam, zanim pogrążyłam się w swoich myślach, to przejęty głos Sasuke. Zdziwiłam
się nieco, zawsze był taki opanowany, ale rozumiałam, że tak reaguje na
wzmiankę o Artefaktach.
Kryształ
Niewidzialności..? Kiedy czytałam w księdze o Zaginionych Artefaktach, mało
skupiałam się na pozostałych, a więcej na perle. Podbiegłam do naszej „torby
podróżnej” i wyciągnęłam z niej swoje rzeczy. Wygrzebałam księgę, która czując
mój dotyk błysnęła złotymi literami. Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie. Nie
było tam żadnego rysunku, ale był za to opis.
„Kamień Niewidzialności
daje posiadaczowi możliwość całkowitej niewykrywalności. Użytkownik decyduje,
jak bardzo chce zniknąć. Kryształ potrafi wymazać cząsteczki swojego
użytkownika całkowicie lub częściowo. Ukrywa posiadacza przed zmysłami innych.
Zbyt długie użytkowanie Atrefaktu powoduje skutki uboczne. Może nieodwracalnie
wymazać swojego właściciela z kart świata.
Jest to Artefakt, który
najciężej znaleźć.”
Adnotacja nie była zbyt
pocieszająca. Westchnęłam głęboko. Skoro ukrywa posiadacza, to jeśli nie będzie
on chciał zostać znaleziony, to z naszej akcji nici.
Kiedy już miałam z
zawiedzioną miną zamknąć księgę, na samym końcu stronnicy zaczęły pojawiać się
litery. Różniły się jednak charakterem pisma od reszty tekstu.
„Zmysły są niczym w porównaniu z
wrażliwością serca. Miej otwarte jego bramy, a znajdziesz to, co ukrywamy.”
- Chłopaki! - Zawołałam
kłócących się ze sobą towarzyszy. Moje serce zaczęło bić szybciej z
podniecenia.
Momentalnie znaleźli
się przy mnie, słysząc mój lekko przestraszony ton. Lore klapnęła obok mnie na
posłaniu, żeby móc zaglądać mi przez ramię.
- Popatrzcie na ten
wers. - Przejechałam palcem po tekście. Czułam, jakby litery były jeszcze
ciepłe i mrowiły mnie w palce. - Pojawił się, kiedy chciałam zamknąć księgę.
Przysięgam, że wcześniej go tu nie było. W dodatku jest napisany inaczej niż
reszta.
- „Zmysły są niczym w
porównaniu z wrażliwością serca. Miej otwarte jego bramy, a znajdziesz to, co
ukrywamy.” - Blondyn odczytał na głos całość, a potem zaczął mruczeć pod nosem
poszczególne słowa, próbując znaleźć ich znaczenie.
Mnie samej słowa
wydawały się proste, ale jednocześnie, jakby miały w sobie wielką mądrość.
- Naruto, wiesz o co
chodzi? - Zapytał brunet.
- Nie wiem.., wydaje mi
się.., - zmarszczył brwi. - Chyba chodzi o to, że przy poszukiwaniach nie mamy
kierować się zmysłami, a sercem i uczuciami, ale nie mam pojęcia, w jaki sposób
mogłoby nam to pomóc w odnalezieniu Kamienia.
Ja również nie miałam
pojęcia.
- Myślę, że powinniśmy
jeszcze raz wyjść na miasto. Może dowiemy się czegoś więcej. - zaproponowałam z
nowym zapałem.
Słońce chyliło się już
ku zachodowi, ale zarówno ja i moi towarzysze znaliśmy sposób na widzenie w
ciemnościach.
Chłopaki przystali na
moją propozycję. Ponownie wyszliśmy z hotelu. Na ulicach panował spokój. Ludzie
kończyli już swoje codzienne zajęcia i udawali się do domów na odpoczynek.
- Rozdzielmy się - powiedział
nagle Naruto. - Oddzielnie mamy szansę przeczesać większy teren.
- Co proponujesz? -
zapytał brunet, niezbyt zadowolony, ale zmuszony przyznać przyjacielowi rację.
- Ja pójdę z Lore. -
Niewidzialna dla otoczenia wilczyca prychnęła. - Wiem, że nie przepadasz za
Sasuke, a nie chcę zostawić Sakury bez ochrony któregoś z nas.
- A w czym ja jestem
gorsza? - warknęła zła.
- W niczym. Tyle, że ty
nie potrafisz używać Reiki w ten sposób, co ludzie. Sakura powinna iść, z
którym z nas, a skoro ty i Sasuke za sobą nie przepadacie, to jest to najlepsze
wyjście. - wytłumaczył spokojnie.
Lore charknęła, ale już
więcej się nie odzywała.
Rozdzieliliśmy się, po
tym, jak ustaliliśmy czas i miejsce zbiórki. Sasuke szedł obok mnie z nieco
skwaszoną miną.
- Uwierz, że też nie podoba
mi się, że mam iść z tobą - powiedziałam zgryźliwie.
- Wcale mnie to nie
uwiera - odparł spokojnie, kompletnie mnie zaskakując.
- Jak to? - Wyczuł mój
szok i spojrzał spokojnie na szarzejące niebo.
Wzruszył ramionami.
- Nadal uważam, że
jesteś irytująca, ale nie jesteś aż taka głupia. - Żaden z mięsni jego twarzy
nie drgną, ale głos stracił na ostrości.
Zaskoczona szłam w
milczeniu za brunetem. To był chyba największy komplement, jaki od niego
usłyszałam. Przemierzaliśmy coraz to nowe uliczki. Zrobiło się ciemno. Mrok
otulił nas szczelnie swoimi mackami. Nagle Sasuke pociągnął mnie w jakiś zaułek
i zatkał dłonią usta.
Przeraziłam się nie na
żarty. A może te miłe zachowanie było tylko przykrywką? Byliśmy tu sami, a on
był nieporównywalnie silniejszy. Moje serce wybijało dziki rytm, a adrenalina
pulsowała w żyłach. Kiedy poczuł, że próbuję się uwolnić przycisnął mnie do
ściany jeszcze mocniej. Spojrzał mi ostrzegawczo w oczy i przyłożył palec do
ust.
Od razu pojęłam, że tu
chodzi o całkiem co innego i że moje obawy były bezpodstawne. Jednak chwilę
później objął mnie nowy lęk. Przed kim Sasuke chciał nas ukryć? Przecież
dysponowaliśmy czymś, czego zwykli ludzie nie mogli pojąć. Gdy to zrozumiałam moje
gardło ścisnęło się w przerażeniu. Jeśli to nie ludzie, toby znaczyło, że nasi
prześladowcy, których myśleliśmy, że zgubiliśmy. Poczułam, że nasze Reiki się
wymieszały. Chłopak wzmocnił moją niewidzialność i przy okazji założył na nas
barierę dźwięku. Jednak nie chciał ryzykować i teraz nawet ostrożniej oddychał.
Nagle poczułam ową mroczną aurę, przed którą uciekaliśmy. Nie mogło być
pomyłki, to byli ci sami słudzy Madary, co poprzednio. Chwilę później
usłyszałam ich kroki. Nawet się przed nami nie kryli. Kiedy myślałam, że już
odeszli, jeden z nich krzyknął coś do pozostałych. Było ich sześciu. Zmroziło
mnie. Odruchowo przysunęłam się bliżej towarzysza i wtuliłam twarz w jego
ramię, żeby stłumić oddechy.
Sasuke zesztywniał,
czując mój dotyk, ale nie dał nic po sobie poznać.
- Chłopaki, chyba coś
wyczułem. Tak, w tym miejscu.
- Jesteś pewny Yuichi?
- zapytał drugi.
Weszli we trzech do
ciemnego zaułka, a kolejnych trzech zostało na czatach.
- Ja nic nie czuję. -
sapnął trzeci, wyraźnie zmęczony ciągłym biegiem.
- Nic dziwnego.
Kryształ ukrywa swojego użytkownika całkowicie. Nawet, jeśli byś się nie mylił,
to nic byś nie wyczuł.
- Chyba macie rację. -
powiedział w końcu zrezygnowany.
- Chodźcie. Poszukamy
go, jak będzie jaśniej.
Wszyscy skinęli
porozumiewawczo głowami i odeszli.
Został tylko ten jeden,
który zaalarmował resztę. Omiatał wzrokiem miejsce, w którym staliśmy, jakby
jednak coś dostrzegał Poczułam jak napięcie w Sasuke rośnie z każdą chwilą. Z
przerażeniem zdałam sobie sprawę, że chłopak w ostateczności zdecyduje się
zaatakować. Jeszcze minuta i brunet rzuci się na tego gościa. Zacisnęłam pięści
na jego ubraniu z jeszcze większą siłą, a w duchu modliłam się, żeby tamten nas
nie zobaczył. „Błagam, niech nas zostawi. Niech już idzie. Nie może nas
dostrzec. Proszę.” O dziwo poskutkowało. Facet przetarł niemrawo oczy, jakby
nie spał już któryś dzień (podejrzewałam, że w istocie tak było) i pobiegł za
towarzyszami.
Jeszcze przez chwilę
staliśmy sparaliżowani oczekując jego powrotu, ale na szczęście nic takiego nie
nastąpiło.
Minutę później zdałam
sobie sprawę, że przyciskam się do faceta, którego szczerze nie lubię, jak do
najcudowniejszego na świecie kochanka. Natychmiast wyplątałam się z tego
uścisku i żeby ukryć rumieńce wyjrzałam ostrożnie zza ścian ślepej uliczki,
sprawdzając, czy teren jest czysty. Dopiero, kiedy zobaczyłam, że nikogo nie
ma, pozwoliłam sobie odetchnąć z ulgą.
Sasuke stał oparty o
zimny murek, a po jego szyi spływała strużka potu. Nie widziałam jego twarzy,
bo stał z pochyloną głową. Podeszłam do niego ostrożnie, jakby spodziewając się
wybuchu.
- Emm.., - Właściwie
nie miałam pojęcia, co powiedzieć. - …Sasuke, wszystko dobrze?
- Jasne. - powiedział
po chwili cicho. Chyba wiedziałam, o co chodzi. Chłopak musiał się uspokoić,
ale nie chciał okazać po sobie strachu, który jeszcze przez chwilę mignął mi w
jego czarnych tęczówkach. - Chodź, musimy znaleźć Naruto. Lepiej, żebyśmy
trzymali się razem. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów na nich trafimy.
Skinęłam głową. Wciąż
niewidzialni pobiegliśmy na miejsce spotkania. Naruto i Lore już na nas
czekali, dyskutując o czymś zawzięcie. Całe szczęście oni też byli ukryci.
Dzięki specjalnym zabiegom moich towarzyszy mogliśmy widzieć się nawzajem.
- O już jesteście! -
zawołał z uśmiechem, który zgasł, gdy zobaczył nasze miny. - Hej, chyba się nie
pogryźliście.
- Nie. - Sasuke wciąż
był spięty i reagował na każdy najmniejszy szelest. - Spotkaliśmy za to ludzi
Madary.
Naruto od razu zdwoił
czujność, a sierść na karku Lore zjeżyła się ostrzegawczo.
- Ilu ich było?
Zauważyli was?
- Nie. Było ich
sześciu, a w tym tropiciel.
- Tropiciel?! To jakim
cudem wy jeszcze żyjecie?
- Nie mam pojęcia.
Chyba podróżowali już od dłuższego czasu i byli bardzo zmęczeni.
- To nie ma żadnego
znaczenia. Zmęczeni, czy nie. Przed wzrokiem tropiciela nie uciekniesz, chyba,
że… - Tu spojrzeli zaciekawieni w moją stronę. Nie rozumiałam, o co im chodzi.
- Chyba, że jest z tobą
inny tropiciel. - dokończył za blondyna, Sasuke.
Przełknęłam głośno
ślinę. No proszę, kolejna rewelacja, o której nie miałam pojęcia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz