czwartek, 29 października 2015

Rozdział VI


Weszłam razem z Naruto głębiej w las. Chłopak, chyba chciał nam zapewnić trochę prywatności. Stanął przede mną z poważną miną.
- Mam nadzieję, że jesteś pojętna, bo musisz się wszystkiego nauczyć jak najprędzej.
Skinęłam głową, kalkulując w myślach jak mi idzie nauka.
- Lekcję historii masz za sobą. Przeczytałaś jedną z ksiąg Atlantydy. To powinno na razie wystarczyć.
Nic nie odpowiedziałam. Usiadłam tylko na trawie, czując, że trochę to potrwa.
- Nie możesz po sobie pokazać, że masz perłę przy sobie. Jeśli ktoś się o tym dowie, to nie wyniknie z tego nic dobrego.
Dobrze to rozumiałam. Jeśli wieść, że posiadam perłę rozniosłaby się, to zaczęłyby się zmasowane ataki na moją osobę. Po raz kolejny przeklęłam się w duchu za to, że znalazłam jeden z Zaginionych Artefaktów.
- Musisz strzec perły jak oka w głowie. Jeśli dostanie się w niepowołane ręce, może spowodować dużo złego. Jak sama nazwa perły wskazuje można nią wskrzesić umarłych, ale to nie wszystko. Dusze, które zostały przyzwane mogą posiąść ciało i są one całkowicie zależne od woli posiadacza artefaktu. Mogą przekazać przyzywającemu swoją mądrość i siłę, a także niektóre z posiadanych zdolności.
Przełknęłam głośno ślinę. Aż do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak potężną rzecz mam na szyi.
- Czy to oznacza, że ja też mogę przyzywać zmarłych? - Mimowolnie pomyślałam o swoich rodzicach.
- Tak.., ale Sakura… . - Spojrzał na mnie błagalnie. - Jeśli nie masz pojęcia, jak odpowiednio używać Reiki, to może być dla ciebie i twojego otoczenia niebezpieczne. Dlatego zanim będziesz mogła użyć perły, będę musiał cię wszystkiego nauczyć.
Nie podobało mi się to, ale najwyraźniej nie miałam w tej sprawie nic do powiedzenia.
Westchnęłam ciężko, zgadzając się z blondynem jednym skinięciem głowy.
- Dlatego też pierwsze, czego się nauczysz, to panowanie nad Reiki i wykorzystywanie jej w odpowiedni sposób. Dzięki Reiki można zrobić dużo niesamowitych rzeczy. Ona jest wszędzie wokół ciebie i w tobie. Tej Reiki, którą masz w sobie musisz używać do kontrolowania Reiki na zewnątrz. Zaczniemy od prostych rzeczy. Wiedz, że nie wszystko musi ci się od razu udać. Każdy jest inny i od niego samego zależy, co będzie potrafił. Nie wszystkiego możesz się nauczyć. Każdy jest ograniczony przez to, jaki się urodził. Na przykład nie wykonasz klona, co ja potrafię, ale ja natomiast nie będę nigdy panował nad żywiołem ziemi.
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia.
- Dobra, a teraz się skup. Skumuluj Reiki na podeszwach stóp i spróbuj wejść na drzewo nie wspierając się rękoma…

Zacisnęłam zęby. O ile chodzenie i skakanie po drzewach szło mi całkiem nieźle, to kolejne zadanie, które zlecił mi Naruto nie było już tak łatwe. Za Chiny nie mogłam stać się niewidzialna.
***
Westchnąłem głęboko, patrząc w kierunku, z którego dochodziły krzyki zirytowanej dziewczyny. Szczerze mówiąc, to miałem z tego niezły ubaw. Sakura męczyła się nad czymś, co małe dzieci robiły w wieku ośmiu at.
Może nie powinienem podglądać, ale byłem znudzony. Skumulowałem Reiki i wyostrzyłem swoje zmysły.
- Dobra jeszcze raz. - Zacisnęła zęby, ponownie próbując stać się niewidzialną. Dopiero przy czwartej próbie w końcu udało jej się osiągnąć cel.
- Brawo Sakura! - Zakrzyknął Naruto.
Chłopak nie zauważył, co dziewczyna planuje, ale ja zobaczyłem odciski jej stóp na trawie. Dziewczyna stanęła za przyjacielem i skoczyła mu na plecy z dzikim okrzykiem. Naruto runął jak długi.
- Sakura, co ty wyprawiasz? - Zapytał kompletnie zaskoczony, masując obite ciało.
- To za znęcanie się nade mną. - Ujawniła się. Siedziała na gałęzi drzewa, pokazując Naruto język.
- Dobra, złaź stamtąd. Spróbujemy czegoś innego.
Dziewczyna z gracją dzikiego kota zeskoczyła z drzewa. Byłem zdziwiony jej sprawnością fizyczną. Wyglądało na to, że powoli zaczynała się w tym wszystkim odnajdywać. Z chytrym uśmieszkiem obiecałem sobie, że nie zazna spokoju, kiedy ja będę ją trenować.
***
Dni mijały mi spokojnie. Do wieczora ćwiczyłam z Naruto coraz to nowe rzeczy. Sama byłam zaskoczona, z jaką łatwością przychodzą mi niektóre z nich. Czasami czułam, jakbym robiła coś podobnego wcześniej. Domyślałam się, że to moja przeszłość dawała o sobie znać. To znaczyło, że czas spędzony w Akademii, za czasów dzieciństwa nie poszedł do końca na marne.
Po dwóch dniach przenieśliśmy się w kolejne miejsce, odwiedzając przy okazji jedno z miast. Niestety nic w nim nie znaleźliśmy. Tydzień później Naruto obwieścił mi, że podstawy mam już za sobą. Codziennie ćwiczyłam z Naruto to, czego do tej pory udało mi się nauczyć, a także całkiem nowe rzeczy.
Sasuke wciąż patrzył na mnie nieprzychylnym wzrokiem i poza zgryźliwymi uwagami praktycznie się do mnie nie odzywał. Zdążyłam się już oswoić z myślą, że Lorelei została moją opiekunką. Wilczyca praktycznie nie odstępowała mnie na krok, a za każdym razem, gdy Sasuke mnie obrażał, patrzyła na niego morderczo. Zdarzało jej się też na niego warczeć.
W ten sposób upłynął nam cały miesiąc. Dni robiły się coraz krótsze, a noce zimniejsze. Zbliżała się zima. Co noc marzłam. Nawet pomimo obecności wielkiego cielska wilczycy w namiocie, zdarzało mi się szczękać zębami. Na początku listopada w końcu powiedziałam, dość.
- Chłopaki, jest lodowato. Nie zamierzam kolejnej nocy spędzić w lesie - warknęłam zła, drżąc. Lore stanęła obok mnie, nerwowo poruszając przy tym skrzydłami. Wyczuła tę ciężką, jak ołów atmosferę, która panowała między nami.
- W takim razie, gdzie twoim zdaniem powinniśmy pójść? - Zapytał z kpiną brunet.
- Pójdziemy do najbliższego miasta i zamieszkamy w jakimś hotelu.
- Tak? A co powiedzą właściciele, kiedy zobaczą wielkiego, uskrzydlonego wilka? Pomyślałaś o tym?
Zerknęłam kątem oka na oburzoną Lore.
- Coś wymyślę. - warknęłam. Płomienie podtrzymywane przez towarzyszy strzeliły gwałtownie do góry.
- Nie wściekaj się tak, bo zaraz znów będę musiał iść po drewno - zakpił.
Uśmiechnęłam się do niego uroczo. Zaskoczyłam i zdekoncentrowałam go tym gestem, a potem ogień strawił drzewo zostawiając sam popiół. Pomarańczowe języki zgasły.
- Ups.., wybacz - szepnęłam z udawaną skruchą.
Kiedy już miałam się odwrócić i odejść poczułam bolesny uścisk na ramieniu.
- Puszczaj mnie! - Krzyknęłam do Uchihy, ale on ani myślał, żeby to zrobić.
- Myślisz, że jesteś niewiadomo kim i wszystko ci wolno?! - Widziałam w jego oczach ogromną wściekłość. Nie sądziłam, że da się do tego stopnia wyprowadzić z równowagi. - Dla twojej informacji; nie jesteś na wakacjach. Może dla odmiany zamiast wszystko utrudniać, zaczęłabyś pomagać. I bez twoich humorków jest trudno. Jesteś irytującą dziewuchą!
Odwróciłam wzrok, nie chcąc patrzeć mu w oczy. Jego słowa uraziły mnie bardziej, niż miały w istocie. Sasuke chciał mi tylko przemówić do rozumu, ale nieświadomie uwolnił morderczą lawinę.
W mojej głowie zaszumiały dawno wypowiedziane słowa, które zepchnęłam w najciemniejsze zakamarki swojej duszy: „Nie jesteś do niczego potrzebna. Jesteś tylko nic nie wartym bachorem, jak ich wiele. Byłoby lepiej, gdyby nie było na świecie takich, jak ty.”
Moje oczy rozszerzyły się, kiedy umysł zalały mroczne wspomnienia. Te oczy, te wściekłe, lodowate, szare, podkrążone, przekrwione oczy wpatrujące się we mnie z nienawiścią, pogardą i obrzydzeniem.
Zamknęłam oczy. Nie zważając na wbijające się w moją rękę palce, wyrwałam się z uścisku, tym samym powodując, że na ramieniu wystąpiły mi krwawe pręgi.
Nie! Nie dotykaj mnie!
Cała trójka towarzyszy wpatrywała się we mnie z przerażeniem.
***
W głowie krążył mi jej rozhisteryzowany krzyk. Nie rozumiałem, co zrobiłem. Co sprawiło, że zareagowała w ten sposób.
- Sakura? - Naruto próbował podejść do dziewczyny, ale ta cofnęła się od razu, niczym zagonione w pułapkę zwierze.
Widziałem w jej oczach przerażenie i nieufność.
Tym razem Lore spróbowała, ale z podobnym efektem. Tym razem dziewczyna upadła na ziemię kuląc się.
- Zostaw mnie! Zostaw. Nie, nie. - Jej błagalny jęk zmienił się w łkanie. - Błagam, już nie będę. Przyrzekam… - Ostatnia głoska zlała się z przerażającym krzykiem bólu.
Jej ciało drżało jeszcze przez chwilę, a potem zapadła cisza. Nikt się nie poruszał. Naruto stał jak wryty próbując wtargnąć do jej umysłu.
- Co to było? - szepnąłem.
Naruto przełknął ślinę.
Lore podbiegła do dziewczyny szturchając ją nosem.
- Sakura… - sapnęła. - Sakura, dziecko, co oni ci zrobili?
W ślad za wilczycą podeszliśmy ostrożnie do dziewczyny. Leżała na ziemi, a spod jej zaciśniętych powiek wypływały łzy.
- Lore? - Naruto nie wiedział jak postąpić.
- Zemdlała. Weź ją do namiotu.
W czasie, gdy Naruto wtaszczył dziewczynę do namiotu, Lore wciąż stała ze spuszczonym łbem.
W końcu na mnie popatrzyła. Wyczułem, że wcale nie ma dobrych zamiarów.
Warczała przeciągle przez zaciśnięte zębiska podchodząc coraz bliżej mnie.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jeśli jeszcze raz doprowadzisz ją do takiego stanu, to przysięgam, że rozerwę cię na strzępy. - Wiele razy w swoim życiu widziałem skrzyste wilki. Były czymś na kształt opiekunów rodziny, którą wybierały. Nigdy nie widziałem żadnego tak rozjuszonego. Teraz rozumiałem, dlaczego były tak cenione na Atlantydzie. Potrafiły bronić osoby, którą chroniły, nawet za cenę utraty życia.
Patrzyłem niewzruszony na jej ciężko oddychające ze wściekłości ciało. Nie chciałem okazać, że czuję wyrzuty sumienia.
Naruto stanął z powrotem obok nas.
- Chyba wiem, co to było. Widziałem to już w jej umyśle. To były jej wspomnienia zza czasów domu dziecka. - Naruto zacisnął pięści. - Dzisiaj nie przepuściła mnie przez barierę. Stworzyła ją nieświadomie. Ach.., gdyby tylko poprzedni kwiat wiśni to widział… - westchnął.
Lore prychnęła wściekła.
- Bili ją. Nienawidzili za to, kim jest, za to, że nieświadomie używała magii. - Czułam wspomnienie jej bólu.
Odruchowo spojrzałem w stronę namiotu.
Świetnie, jeszcze tego brakowało, żebym zaczął jej współczuć.
Bez słowa poszedłem w las, żeby nazbierać drewna i opanować chaotycznie krążące myśli.
***
Obudziłam się. Ranne słońce przebijało się przez materiał namiotu, oświetlając jego wnętrze. Leżałam chwilę, próbując przypomnieć sobie, co wydarzyło się po wczorajszej kłótni z Sasuke.
Wstrząśnięta przypatrywałam się wspomnieniom. Ten obezwładniający ból i przerażenie. Z moich oczy znów popłynęły łzy. Ach.., przecież miałam o tym nie myśleć, nigdy do tego nie wracać.
Lore wcisnęła pysk do namiotu, a widząc, co robię weszła całkiem.
- Moja mała… - zamruczała.
Wtuliłam się w jej ciepłą szyję, chowając wspomnienia z powrotem w głąb siebie. Kiedy w końcu się uspokoiłam i doprowadziłam do porządku, wyszłam na zewnątrz. Przeciągnęłam się i razem z Lore poszłyśmy się wykąpać do pobliskiego strumyka. Po powrocie ujrzałyśmy złożony obóz.
- Przenosimy się? - Zapytałam zaskakując tym samym Naruto, który mnie nie zauważył.
- O Sakura.., już wstałaś. - Podrapał się po szyi próbując udawać rozluźnionego. - Tak, zgodziliśmy się z Sasuke, że trzeba przeczekać zimę w jakimś cieplejszym miejscu.
- Naruto… - spojrzałam mu z powagą w oczy. - Nie musisz udawać. Ja.., przepraszam za wczoraj. - Kątem oka spojrzałam na bruneta, który też mi się przyglądał.
Blondyn chciał zaprzeczyć, ale powstrzymałam go krótkim skinięciem ręki.
Odwróciłam się i podeszłam do miejsca, gdzie było ognisko. Zamknęłam oczy skupiając Reiki. Tym razem wiedziałam już nieco więcej i udało mi się sprawić, żeby małe źdźbła trawy wzrosły. Wcale nie spodziewałam się pozytywnego efektu, dlatego, kiedy otworzyłam oczy, siedziałam przez chwilę zaskoczona.
Minutę później poczułam na ramieniu gorący oddech wilczycy.
- Sakura… - powiedziała niedowierzając.
Uśmiechnęłam się do siebie i pomogłam dalej składać obóz.

Weszliśmy do hotelu, który znajdował się w głębi miasta. Lore, dzięki Naruto szła obok nas niewidzialna. Sasuke również ukrył się przed ludzkim wzrokiem. Zamierzaliśmy wynająć pokój tylko dla dwóch osób, przede wszystkim dla wspólnego bezpieczeństwa, a także z powodu małych funduszy, które posiadaliśmy.
Podeszliśmy bezszelestnie do recepcjonisty.
- Dzień dobry. - Mężczyzna, aż podskoczył na siedzeniu i wyjrzał znad czytanej gazety.
- Ach.., dzień dobry, ale mnie państwo nastraszyli. - Siwy staruszek uśmiechnął się przymilnie.
- Poproszę pokój dla dwóch osób. - Uśmiechnęłam się do niego opierając przy tym o ladę, żeby mógł dobrze widzieć mój biust.
Mężczyzna ślinił się na mój widok. Wiedziałam, że poskutkowało. Odliczył nam kwotę, a ja zapłaciłam.
Nachyliłam się do przodu, tym samym dając znać staruszkowi, żeby zrobił to samo.
- Jakby ktoś nas szukał, to pan nic nie wie. - Mrugnęłam do niego filuternie.
- Nie ma sprawy. - Mężczyzna był niemal ubezwłasnowolniony.
Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i ruszyliśmy w kierunku pokoju. Kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu, niemal wybuchłam śmiechem.
- Co to było? - zapytał oniemiały Naruto.
- Środki bezpieczeństwa - odparłam spokojnie.
Sasuke i Lore odsłonili się. Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową.
Rozlokowaliśmy się w pokoju. Naruto z Sasuke rozłożyli śpiwory na podłodze, zostawiając łóżko do mojej dyspozycji.
Postanowiliśmy rozejrzeć się po mieście. Ukryliśmy Lore i wyszliśmy z hotelu. Udaliśmy się do baru na ciepły posiłek. Siedzieliśmy w ciszy, jedząc. Nagle ze stolika obok, doszła do moich uszu rozmowa. Grupa mężczyzn rozmawiała o czymś przejętymi głosami, dlatego zwróciło to moją uwagę.
- Mówię poważnie. Ten złodziej pojawia się, zabiera to, na czym mu zależy i znika. Nikt go do tej pory nie widział, ale schemat się powtarza. Za każdym razem, gdy domowników nie ma w domu, ten typek włazi i kradnie. Aż wszystko się we mnie gotuje, jak o tym myślę. Sam boję się o swoje mieszkanie. - To ten głos mnie zaalarmował, był pełen przestrachu.
- Nie bądźcie głupi. Prędzej, czy później go złapią. Przecież koleś nie może stać się od tak niewidzialny. - Kumpel, próbował uspokoić towarzysza.
- No nie wiem. Wygląda na to, że dobrze zna się na swoim fachu.
- Ta.., albo naprawdę znika. - Zaśmiał się drugi.
Zaintrygowana przysłuchiwałam im się jeszcze przez chwilę, ale mężczyźni zmienili temat. Zauważyłam, że chłopaki też siedzieli skupieni.
- Czy myślimy o tym samym? - zapytałam z nadzieją.
- Nie wiem, ale poczekajmy z tym myśleniem, aż znajdziemy się w gdzie indziej. - Sasuke myślał trzeźwo. Miał racje. Ściany mają przecież uszy.
Nie mogłam się doczekać, aż znajdziemy się w hotelu.
Sasuke zamknął drzwi i nałożył na ściany barierę, która miała nie przepuszczać dźwięków, a co za tym idzie nie pozwoliła podsłuchiwać.
- Myślicie, że chodzi o kolejny z Zaginionych Artefaktów? - zapytała zaintrygowana, Lore.
- Nie jestem pewny. - Naruto z przejęcia zaczął chodzić w te i powrotem po pokoju. - Może to być Kryształ Niewidzialności, ale równie dobrze zwykły, nieuchwytny złodziej.
Ostatnie, co usłyszałam, zanim pogrążyłam się w swoich myślach, to przejęty głos Sasuke. Zdziwiłam się nieco, zawsze był taki opanowany, ale rozumiałam, że tak reaguje na wzmiankę o Artefaktach.
Kryształ Niewidzialności..? Kiedy czytałam w księdze o Zaginionych Artefaktach, mało skupiałam się na pozostałych, a więcej na perle. Podbiegłam do naszej „torby podróżnej” i wyciągnęłam z niej swoje rzeczy. Wygrzebałam księgę, która czując mój dotyk błysnęła złotymi literami. Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie. Nie było tam żadnego rysunku, ale był za to opis.
„Kamień Niewidzialności daje posiadaczowi możliwość całkowitej niewykrywalności. Użytkownik decyduje, jak bardzo chce zniknąć. Kryształ potrafi wymazać cząsteczki swojego użytkownika całkowicie lub częściowo. Ukrywa posiadacza przed zmysłami innych. Zbyt długie użytkowanie Atrefaktu powoduje skutki uboczne. Może nieodwracalnie wymazać swojego właściciela z kart świata.
Jest to Artefakt, który najciężej znaleźć.”
Adnotacja nie była zbyt pocieszająca. Westchnęłam głęboko. Skoro ukrywa posiadacza, to jeśli nie będzie on chciał zostać znaleziony, to z naszej akcji nici.
Kiedy już miałam z zawiedzioną miną zamknąć księgę, na samym końcu stronnicy zaczęły pojawiać się litery. Różniły się jednak charakterem pisma od reszty tekstu.
„Zmysły są niczym w porównaniu z wrażliwością serca. Miej otwarte jego bramy, a znajdziesz to, co ukrywamy.”
- Chłopaki! - Zawołałam kłócących się ze sobą towarzyszy. Moje serce zaczęło bić szybciej z podniecenia.
Momentalnie znaleźli się przy mnie, słysząc mój lekko przestraszony ton. Lore klapnęła obok mnie na posłaniu, żeby móc zaglądać mi przez ramię.
- Popatrzcie na ten wers. - Przejechałam palcem po tekście. Czułam, jakby litery były jeszcze ciepłe i mrowiły mnie w palce. - Pojawił się, kiedy chciałam zamknąć księgę. Przysięgam, że wcześniej go tu nie było. W dodatku jest napisany inaczej niż reszta.
- „Zmysły są niczym w porównaniu z wrażliwością serca. Miej otwarte jego bramy, a znajdziesz to, co ukrywamy.” - Blondyn odczytał na głos całość, a potem zaczął mruczeć pod nosem poszczególne słowa, próbując znaleźć ich znaczenie.
Mnie samej słowa wydawały się proste, ale jednocześnie, jakby miały w sobie wielką mądrość.
- Naruto, wiesz o co chodzi? - Zapytał brunet.
- Nie wiem.., wydaje mi się.., - zmarszczył brwi. - Chyba chodzi o to, że przy poszukiwaniach nie mamy kierować się zmysłami, a sercem i uczuciami, ale nie mam pojęcia, w jaki sposób mogłoby nam to pomóc w odnalezieniu Kamienia.
Ja również nie miałam pojęcia.
- Myślę, że powinniśmy jeszcze raz wyjść na miasto. Może dowiemy się czegoś więcej. - zaproponowałam z nowym zapałem.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, ale zarówno ja i moi towarzysze znaliśmy sposób na widzenie w ciemnościach.
Chłopaki przystali na moją propozycję. Ponownie wyszliśmy z hotelu. Na ulicach panował spokój. Ludzie kończyli już swoje codzienne zajęcia i udawali się do domów na odpoczynek.
- Rozdzielmy się - powiedział nagle Naruto. - Oddzielnie mamy szansę przeczesać większy teren.
- Co proponujesz? - zapytał brunet, niezbyt zadowolony, ale zmuszony przyznać przyjacielowi rację.
- Ja pójdę z Lore. - Niewidzialna dla otoczenia wilczyca prychnęła. - Wiem, że nie przepadasz za Sasuke, a nie chcę zostawić Sakury bez ochrony któregoś z nas.
- A w czym ja jestem gorsza? - warknęła zła.
- W niczym. Tyle, że ty nie potrafisz używać Reiki w ten sposób, co ludzie. Sakura powinna iść, z którym z nas, a skoro ty i Sasuke za sobą nie przepadacie, to jest to najlepsze wyjście. - wytłumaczył spokojnie.
Lore charknęła, ale już więcej się nie odzywała.
Rozdzieliliśmy się, po tym, jak ustaliliśmy czas i miejsce zbiórki. Sasuke szedł obok mnie z nieco skwaszoną miną.
- Uwierz, że też nie podoba mi się, że mam iść z tobą - powiedziałam zgryźliwie.
- Wcale mnie to nie uwiera - odparł spokojnie, kompletnie mnie zaskakując.
- Jak to? - Wyczuł mój szok i spojrzał spokojnie na szarzejące niebo.
Wzruszył ramionami.
- Nadal uważam, że jesteś irytująca, ale nie jesteś aż taka głupia. - Żaden z mięsni jego twarzy nie drgną, ale głos stracił na ostrości.
Zaskoczona szłam w milczeniu za brunetem. To był chyba największy komplement, jaki od niego usłyszałam. Przemierzaliśmy coraz to nowe uliczki. Zrobiło się ciemno. Mrok otulił nas szczelnie swoimi mackami. Nagle Sasuke pociągnął mnie w jakiś zaułek i zatkał dłonią usta.
Przeraziłam się nie na żarty. A może te miłe zachowanie było tylko przykrywką? Byliśmy tu sami, a on był nieporównywalnie silniejszy. Moje serce wybijało dziki rytm, a adrenalina pulsowała w żyłach. Kiedy poczuł, że próbuję się uwolnić przycisnął mnie do ściany jeszcze mocniej. Spojrzał mi ostrzegawczo w oczy i przyłożył palec do ust.
Od razu pojęłam, że tu chodzi o całkiem co innego i że moje obawy były bezpodstawne. Jednak chwilę później objął mnie nowy lęk. Przed kim Sasuke chciał nas ukryć? Przecież dysponowaliśmy czymś, czego zwykli ludzie nie mogli pojąć. Gdy to zrozumiałam moje gardło ścisnęło się w przerażeniu. Jeśli to nie ludzie, toby znaczyło, że nasi prześladowcy, których myśleliśmy, że zgubiliśmy. Poczułam, że nasze Reiki się wymieszały. Chłopak wzmocnił moją niewidzialność i przy okazji założył na nas barierę dźwięku. Jednak nie chciał ryzykować i teraz nawet ostrożniej oddychał. Nagle poczułam ową mroczną aurę, przed którą uciekaliśmy. Nie mogło być pomyłki, to byli ci sami słudzy Madary, co poprzednio. Chwilę później usłyszałam ich kroki. Nawet się przed nami nie kryli. Kiedy myślałam, że już odeszli, jeden z nich krzyknął coś do pozostałych. Było ich sześciu. Zmroziło mnie. Odruchowo przysunęłam się bliżej towarzysza i wtuliłam twarz w jego ramię, żeby stłumić oddechy.
Sasuke zesztywniał, czując mój dotyk, ale nie dał nic po sobie poznać.
- Chłopaki, chyba coś wyczułem. Tak, w tym miejscu.
- Jesteś pewny Yuichi? - zapytał drugi.
Weszli we trzech do ciemnego zaułka, a kolejnych trzech zostało na czatach.
- Ja nic nie czuję. - sapnął trzeci, wyraźnie zmęczony ciągłym biegiem.
- Nic dziwnego. Kryształ ukrywa swojego użytkownika całkowicie. Nawet, jeśli byś się nie mylił, to nic byś nie wyczuł.
- Chyba macie rację. - powiedział w końcu zrezygnowany.
- Chodźcie. Poszukamy go, jak będzie jaśniej.
Wszyscy skinęli porozumiewawczo głowami i odeszli.
Został tylko ten jeden, który zaalarmował resztę. Omiatał wzrokiem miejsce, w którym staliśmy, jakby jednak coś dostrzegał Poczułam jak napięcie w Sasuke rośnie z każdą chwilą. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że chłopak w ostateczności zdecyduje się zaatakować. Jeszcze minuta i brunet rzuci się na tego gościa. Zacisnęłam pięści na jego ubraniu z jeszcze większą siłą, a w duchu modliłam się, żeby tamten nas nie zobaczył. „Błagam, niech nas zostawi. Niech już idzie. Nie może nas dostrzec. Proszę.” O dziwo poskutkowało. Facet przetarł niemrawo oczy, jakby nie spał już któryś dzień (podejrzewałam, że w istocie tak było) i pobiegł za towarzyszami.
Jeszcze przez chwilę staliśmy sparaliżowani oczekując jego powrotu, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło.
Minutę później zdałam sobie sprawę, że przyciskam się do faceta, którego szczerze nie lubię, jak do najcudowniejszego na świecie kochanka. Natychmiast wyplątałam się z tego uścisku i żeby ukryć rumieńce wyjrzałam ostrożnie zza ścian ślepej uliczki, sprawdzając, czy teren jest czysty. Dopiero, kiedy zobaczyłam, że nikogo nie ma, pozwoliłam sobie odetchnąć z ulgą.
Sasuke stał oparty o zimny murek, a po jego szyi spływała strużka potu. Nie widziałam jego twarzy, bo stał z pochyloną głową. Podeszłam do niego ostrożnie, jakby spodziewając się wybuchu.
- Emm.., - Właściwie nie miałam pojęcia, co powiedzieć. - …Sasuke, wszystko dobrze?
- Jasne. - powiedział po chwili cicho. Chyba wiedziałam, o co chodzi. Chłopak musiał się uspokoić, ale nie chciał okazać po sobie strachu, który jeszcze przez chwilę mignął mi w jego czarnych tęczówkach. - Chodź, musimy znaleźć Naruto. Lepiej, żebyśmy trzymali się razem. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów na nich trafimy.
Skinęłam głową. Wciąż niewidzialni pobiegliśmy na miejsce spotkania. Naruto i Lore już na nas czekali, dyskutując o czymś zawzięcie. Całe szczęście oni też byli ukryci. Dzięki specjalnym zabiegom moich towarzyszy mogliśmy widzieć się nawzajem.
- O już jesteście! - zawołał z uśmiechem, który zgasł, gdy zobaczył nasze miny. - Hej, chyba się nie pogryźliście.
- Nie. - Sasuke wciąż był spięty i reagował na każdy najmniejszy szelest. - Spotkaliśmy za to ludzi Madary.
Naruto od razu zdwoił czujność, a sierść na karku Lore zjeżyła się ostrzegawczo.
- Ilu ich było? Zauważyli was?
- Nie. Było ich sześciu, a w tym tropiciel.
- Tropiciel?! To jakim cudem wy jeszcze żyjecie?
- Nie mam pojęcia. Chyba podróżowali już od dłuższego czasu i byli bardzo zmęczeni.
- To nie ma żadnego znaczenia. Zmęczeni, czy nie. Przed wzrokiem tropiciela nie uciekniesz, chyba, że… - Tu spojrzeli zaciekawieni w moją stronę. Nie rozumiałam, o co im chodzi.
- Chyba, że jest z tobą inny tropiciel. - dokończył za blondyna, Sasuke.
Przełknęłam głośno ślinę. No proszę, kolejna rewelacja, o której nie miałam pojęcia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz